Metal Hammer 8-1991
GUNS N'ROSES
11 maja 1991,
Pantages Theatre, Hollywood, Los Angeles.
JON SUTHERLAND
Po raz pierwszy, dowiedziałem się o tym koncercie, po telefonie od kogoś z wytwórni płytowej. Było to w piątek. Usłyszałem: "Guns N'Roses wystąpią w ten weekend." To tyle, taka była cała rozmowa. Na szczęście poznałem głos. W tej sytuacji odpuściłem klubowe koncerty innych zespołów. Później znowu zadzwonił telefon i dostałem kolejne wskazówki, jak w jakiejś tajemniczej historii. "Nie mogę wymienić nazwy, ale ten zespół wystąpi w Pantages Theatre około 21.00. By dostać jeden bilet musisz spełnić następujące wymagania. Aha, nie zapomnij wziąć ze sobą jakiegoś identyfikatora."
Jeśli więc dwa plus dwa to nadal cztery, to wszystko wyglądało na niezłą niespodziankę. Oznaczało to, że Guns'N'Roses zaczynają przygotowania do trasy 'Welcome To Your lllusion' koncertem w Pantages Theatre w sobotę 11 maja 1991 roku. Całe Los Angeles jest absolutnie zafascynowane Guns'N'Roses. Otacza ich niesamowita aura, tajemniczość i każda plotka urasta do miana sensacji. Teraz z nowym kontraktem zespół zapewne nie wierzy już prasie. Obstawa jaką się otacza jest niebywale szczelna. Wygląda na to, że jedynym sposobem skontaktowania się z zespołem, aż do czasu, kiedy ukaże się płyta "Use Your lllusion l & II", a będzie to we wrześniu, jest ten występ. GN'R nie dali żadnego koncertu w Los Angeles od ponad 2 lat, kiedy to wystąpiły na kontrowersyjnych spektaklach The Rolling Stones, podczas ich trasy 'Steel Wheels'. Nowa ciekawostka pojawiła się, kiedy czekaliśmy grzecznie w kolejce po bilety. Okazało się, że zespół będzie grał ponad dwie godziny. To podnieciło wszystkich jeszcze bardziej. Koperta z darmowym biletem, którą otrzymali tylko szczęściarze z listy gości zawierała także listę koncertów Guns'N'Roses i wyjaśniała dlaczego zespół gra na rozgrzewkę przed nami. W notce było napisane, że nowa płyta nadal nie ma jeszcze konkretnej daty ukazania się. To co mnie najbardziej zastanowiło to zdanie: "Guns'N'Roses będą wykonywali utwory ze swoich nowych płyt." Światła zgasły zupełnie i w głośnikach usłyszeliśmy słowa, które idealnie pasują do tego zespołu i pozostały nam w uszach cały wieczór: "Chcecie czegoś najlepszego?" - powiedział niewidoczny speaker. "Ten zespół nie mógł przybyć. Oto Guns'N'Roses!" Już po jednym utworze było oczywiste, że króliki nie były do tego występu przygotowane, szczególnie pod względem scenicznym. Zespół był trochę zmarnowany, co z reguły wpływało na jego grę korzystnie. Wiadomo, że fani G'N'R nie przychodzą z myślą o obejrzeniu recitalu. Chcą się wyszaleć, chcą by zagotowała się w nich krew. Wyciem entuzjazmu przyjmują to co mówi i robi na scenie Axl. W Los Angeles panuje teraz odjazd 'na Axla' - zły czy dobry jest w modzie. Dwa dzienniki z L.A. opublikowały po koncercie zupełnie odmienne recenzje co zawsze cieszy G'N'R. Gazeta "L.A. Times" pochwaliła zespół pisząc o nim "najbardziej zniewalająca grupa hard rockowa od czasów The Doors", zaś "Daily News" napisał: "grupa przebrnęła przez marny występ i wydała się zadowolona swą porażką". Tak naprawdę obie strony mają rację. Zupełnie obiektywnie trzeba stwierdzić, że zespół starał się w każdej z ponad 20 zagranych piosenek, przez 160 minut. Axl popisywał się słynnymi sprintami po całej scenie, biegał bardzo szybko i śpiewał nie roniąc nawet jednej nutki. Myślę, że jest on lepszy w bieganiu niż w staniu za mikrofonem na środku sceny. Tym razem jego dziwnie wyglądający stojak do mikrofonu przeżył masę upadków. Technik zajmujący się jego podnoszeniem pobił chyba rekord bytności na scenie w czasie koncertu biegając w zawodowej, pochylonej pozie. Ten facet był tak często na scenie, że chyba wszyscy zdążyliśmy go polubić i wręcz się chciało za każdym razem krzyknąć "cześć !". Usłyszeliśmy numer Civil War, który Slash utopił we własnych efektach. Uwielbiam patrzyć na jego grę i bez żadnego pieprzenia uważam go za prawdziwego muzyka. Slash nauczył się trochę śpiewać i widać, że go to cieszy. [ - sorry, ale nie mogłam się powstrzymać - podpisano - rozradowana SUNrise]. Dwukrotnie w czasie koncertu Slash zagrał melodyjnie i zapadające w pamięć solówki. Jedna z nich przypominała mi bardzo grę Gary Moore'a w utworze Parisienne Walkways. Druga to zgodna z oryginałem i wzruszająca instrumentalna wersja numeru Only Woman Bleed, która trwała tylko minutę.
Oceńmy teraz nowy materiał po wysłuchaniu go na żywo. Niektóre kawałki nie są takie nowe. Don't Cry zostało napisane i nagrane na taśmy demo w dwóch, różnych formach wieki temu. Axl stwierdził, że koncertowa wersja była prawie taka sama jak oryginał. 14 Years zostało przedstawione jako kawałek Axla, który ukończył Izzy. Bardzo punkowy numer Double Talking Jive Ass Motherfucker (Bez zmiany tytułu jest on bez szans na granie w radio) okazał się kompozycją Izzy Stradlina, najmniej widocznego muzyka G'N'R. W innym numerze z nowego albumu lllusion, Dust And Bones, Slash grał jednocześnie na gitarze i wokoderze. Brzmiał przy tym bardziej jak Matthias Jabs w kawałku The Zoo niż swego czasu pompatyczny Peter Frampton. Takie klasyki jak Mr. Brownstone, lt's So Easy i Child Of Mine zostały zagrane tak jak na płycie. Na szczęście Patience nie było takie nudne i beznadziejne jak wersja singlowa, [co za debil to pisał - to znowu mój komentarz, żeby nie było], która dominowała przez tyle czasu w amerykańskim radio. Ta wersja była z biglem. Pozwolę sobie teraz na uwagę krytyczną. Za swoje pieniądze dostaliśmy więcej niż się spodziewaliśmy. Niestety, dźwięk odbijał się po całej sali. Perkusja Matta była bardzo solidna, ale gitary niezbyt czytelne i dosyć odległe. Axl to Axl i chyba wszyscy wiemy jak oceniać jego magię, geniusz i wewnętrzny ogień. Axl otwarcie przyznał że mało czasu ostatnio spędził na próbach. Szczerość można docenić, ale dlaczego tak się stało. Axl jest fantastyczny i niepowtarzalny. Zastanawiam się jednak jak ktoś kto zmienia częściej stroje niż w swoich najlepszych czasach David Bowie, wygląda zawsze jak osoba gotowa do gry w baseball, a nie gwiazda rockowego koncertu. Mimo to, G'N'R nadal robią ze światem co chcą. Tak przynajmniej było tego wieczora w Los Angeles. "Chcieliśmy zagrać dłużej" - stwierdził testując publiczność Axl - "Ale ten pie ... limit czasu !!!"
Aby dodać komentarz musisz się zalogować
Artykuł - Metal Hammer
GUNS N'ROSES
11 maja 1991,
Pantages Theatre, Hollywood, Los Angeles.
JON SUTHERLAND
Po raz pierwszy, dowiedziałem się o tym koncercie, po telefonie od kogoś z wytwórni płytowej. Było to w piątek. Usłyszałem: "Guns N'Roses wystąpią w ten weekend." To tyle, taka była cała rozmowa. Na szczęście poznałem głos. W tej sytuacji odpuściłem klubowe koncerty innych zespołów. Później znowu zadzwonił telefon i dostałem kolejne wskazówki, jak w jakiejś tajemniczej historii. "Nie mogę wymienić nazwy, ale ten zespół wystąpi w Pantages Theatre około 21.00. By dostać jeden bilet musisz spełnić następujące wymagania. Aha, nie zapomnij wziąć ze sobą jakiegoś identyfikatora."
Jeśli więc dwa plus dwa to nadal cztery, to wszystko wyglądało na niezłą niespodziankę. Oznaczało to, że Guns'N'Roses zaczynają przygotowania do trasy 'Welcome To Your lllusion' koncertem w Pantages Theatre w sobotę 11 maja 1991 roku. Całe Los Angeles jest absolutnie zafascynowane Guns'N'Roses. Otacza ich niesamowita aura, tajemniczość i każda plotka urasta do miana sensacji. Teraz z nowym kontraktem zespół zapewne nie wierzy już prasie. Obstawa jaką się otacza jest niebywale szczelna. Wygląda na to, że jedynym sposobem skontaktowania się z zespołem, aż do czasu, kiedy ukaże się płyta "Use Your lllusion l & II", a będzie to we wrześniu, jest ten występ. GN'R nie dali żadnego koncertu w Los Angeles od ponad 2 lat, kiedy to wystąpiły na kontrowersyjnych spektaklach The Rolling Stones, podczas ich trasy 'Steel Wheels'. Nowa ciekawostka pojawiła się, kiedy czekaliśmy grzecznie w kolejce po bilety. Okazało się, że zespół będzie grał ponad dwie godziny. To podnieciło wszystkich jeszcze bardziej. Koperta z darmowym biletem, którą otrzymali tylko szczęściarze z listy gości zawierała także listę koncertów Guns'N'Roses i wyjaśniała dlaczego zespół gra na rozgrzewkę przed nami. W notce było napisane, że nowa płyta nadal nie ma jeszcze konkretnej daty ukazania się. To co mnie najbardziej zastanowiło to zdanie: "Guns'N'Roses będą wykonywali utwory ze swoich nowych płyt." Światła zgasły zupełnie i w głośnikach usłyszeliśmy słowa, które idealnie pasują do tego zespołu i pozostały nam w uszach cały wieczór: "Chcecie czegoś najlepszego?" - powiedział niewidoczny speaker. "Ten zespół nie mógł przybyć. Oto Guns'N'Roses!" Już po jednym utworze było oczywiste, że króliki nie były do tego występu przygotowane, szczególnie pod względem scenicznym. Zespół był trochę zmarnowany, co z reguły wpływało na jego grę korzystnie. Wiadomo, że fani G'N'R nie przychodzą z myślą o obejrzeniu recitalu. Chcą się wyszaleć, chcą by zagotowała się w nich krew. Wyciem entuzjazmu przyjmują to co mówi i robi na scenie Axl. W Los Angeles panuje teraz odjazd 'na Axla' - zły czy dobry jest w modzie. Dwa dzienniki z L.A. opublikowały po koncercie zupełnie odmienne recenzje co zawsze cieszy G'N'R. Gazeta "L.A. Times" pochwaliła zespół pisząc o nim "najbardziej zniewalająca grupa hard rockowa od czasów The Doors", zaś "Daily News" napisał: "grupa przebrnęła przez marny występ i wydała się zadowolona swą porażką". Tak naprawdę obie strony mają rację. Zupełnie obiektywnie trzeba stwierdzić, że zespół starał się w każdej z ponad 20 zagranych piosenek, przez 160 minut. Axl popisywał się słynnymi sprintami po całej scenie, biegał bardzo szybko i śpiewał nie roniąc nawet jednej nutki. Myślę, że jest on lepszy w bieganiu niż w staniu za mikrofonem na środku sceny. Tym razem jego dziwnie wyglądający stojak do mikrofonu przeżył masę upadków. Technik zajmujący się jego podnoszeniem pobił chyba rekord bytności na scenie w czasie koncertu biegając w zawodowej, pochylonej pozie. Ten facet był tak często na scenie, że chyba wszyscy zdążyliśmy go polubić i wręcz się chciało za każdym razem krzyknąć "cześć !". Usłyszeliśmy numer Civil War, który Slash utopił we własnych efektach. Uwielbiam patrzyć na jego grę i bez żadnego pieprzenia uważam go za prawdziwego muzyka. Slash nauczył się trochę śpiewać i widać, że go to cieszy. [ - sorry, ale nie mogłam się powstrzymać - podpisano - rozradowana SUNrise]. Dwukrotnie w czasie koncertu Slash zagrał melodyjnie i zapadające w pamięć solówki. Jedna z nich przypominała mi bardzo grę Gary Moore'a w utworze Parisienne Walkways. Druga to zgodna z oryginałem i wzruszająca instrumentalna wersja numeru Only Woman Bleed, która trwała tylko minutę.
Oceńmy teraz nowy materiał po wysłuchaniu go na żywo. Niektóre kawałki nie są takie nowe. Don't Cry zostało napisane i nagrane na taśmy demo w dwóch, różnych formach wieki temu. Axl stwierdził, że koncertowa wersja była prawie taka sama jak oryginał. 14 Years zostało przedstawione jako kawałek Axla, który ukończył Izzy. Bardzo punkowy numer Double Talking Jive Ass Motherfucker (Bez zmiany tytułu jest on bez szans na granie w radio) okazał się kompozycją Izzy Stradlina, najmniej widocznego muzyka G'N'R. W innym numerze z nowego albumu lllusion, Dust And Bones, Slash grał jednocześnie na gitarze i wokoderze. Brzmiał przy tym bardziej jak Matthias Jabs w kawałku The Zoo niż swego czasu pompatyczny Peter Frampton. Takie klasyki jak Mr. Brownstone, lt's So Easy i Child Of Mine zostały zagrane tak jak na płycie. Na szczęście Patience nie było takie nudne i beznadziejne jak wersja singlowa, [co za debil to pisał - to znowu mój komentarz, żeby nie było], która dominowała przez tyle czasu w amerykańskim radio. Ta wersja była z biglem. Pozwolę sobie teraz na uwagę krytyczną. Za swoje pieniądze dostaliśmy więcej niż się spodziewaliśmy. Niestety, dźwięk odbijał się po całej sali. Perkusja Matta była bardzo solidna, ale gitary niezbyt czytelne i dosyć odległe. Axl to Axl i chyba wszyscy wiemy jak oceniać jego magię, geniusz i wewnętrzny ogień. Axl otwarcie przyznał że mało czasu ostatnio spędził na próbach. Szczerość można docenić, ale dlaczego tak się stało. Axl jest fantastyczny i niepowtarzalny. Zastanawiam się jednak jak ktoś kto zmienia częściej stroje niż w swoich najlepszych czasach David Bowie, wygląda zawsze jak osoba gotowa do gry w baseball, a nie gwiazda rockowego koncertu. Mimo to, G'N'R nadal robią ze światem co chcą. Tak przynajmniej było tego wieczora w Los Angeles. "Chcieliśmy zagrać dłużej" - stwierdził testując publiczność Axl - "Ale ten pie ... limit czasu !!!"
Komentarze
Brak komentarzyAby dodać komentarz musisz się zalogować
Gorące komentarze
YCBM - kocham ten kawałek, ale przy obecnym wokalu Axla...KOHD - krytykuję za każdym razem, ale z drugiej strony to jedyny kawałek przy którym na koncercie można iść do kibla, a jak się wróc...
3
Piosenkę Pana Axla „My World” bym chciał najbardziej usłyszeć.
3
Trochę szkoda, że u nas nie będzie Sex Pistols.
2
Ekipa
Administratorzy
krelke
Witek
Marketing
mafioso
Moderatorzy
Canis_Luna
gloomy
Śpiochu
Newsmani
Clarise
cravenciak
klaudia28
Lapny
mikus666
Zqyx